Muzeum jest potrzebne

-
Większość z nas widziała bursztyn chociaż raz w życiu: na stoisku handlowym, na plaży czy w salonie jubilerskim. Niektórym przywodzi na myśl wakacyjne grzebanie w piasku w poszukiwaniu maleńkich okazów, innym kojarzy się ze staroświeckim naszyjnikiem babci. A to znaczy, że nie znamy bursztynu niemal w ogóle, że nawet nie zbliżyliśmy się do niesamowitej historii jaką skrywa każda bryłka, każdy najmniejszy okruszek. A to jest naprawdę fascynująca opowieść!
Opowieść o bursztynie rozpoczyna się… od drzewa. Na długo zanim człowiek stanął na powierzchni Ziemi, zranione lub w inny sposób zmuszone do obrony drzewa, wydzielały obficie leczniczą żywicę. Ta żywica, konkretnych drzew, dała początek minerałowi, który dziś nazywamy bursztynem bałtyckim. Zanim jednak trafił on do biżuterii czy nalewki przeszedł długą drogę. Początkowo znalazł się tam gdzie inne minerały, czyli głęboko pod ziemią. Powalone, na skutek wybuchów wulkanów i trzęsień ziemi, żywicujące drzewa były pokrywane kolejnymi warstwami geologicznymi. Pod ziemią rozpoczął się trwający wiele milionów lat proces twardnienia żywicy.
Bursztynowi nie dane było jednak odpocząć. Intensywny nurt rzeczny wypłukiwał zlepki żywicy z ziemi i transportował je na południe globu. Kolejną wędrówkę natura zaserwowała jantarowi nieco ponad 10 tysięcy lat temu. Potężny lądolód sunący z północy ponownie zepchnął bursztyn na inne obszary, miażdżąc i krusząc przy tym delikatny “kamień”. Dopiero na sam koniec podróży bursztyn znalazł swoje miejsce w Morzu Bałtyckim, które raz na jakiś czas, w akcie sztormowej furii zasypuje plaże swoim złotem lub leniwymi falami wyrzuca pojedyncze bryłki…
Tak często spotykany, maleńki bursztyn oprawiony w srebro to tylko wierzchołek góry lodowej. Jest jedyną, a zarazem najcenniejszą widoczną pozostałością po trwającym 42 miliony lat procesie. W Muzeum Bursztynu w Jarosławcu nie będziemy jedynie prezentować eksponatów. Nie… Bursztynowe eksponaty będą tylko pomocą w snuciu niesamowitej opowieści, zwieńczeniem historii, którą Wam opowiemy. Będą maleńkim dowodem na to, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.